Przyjemność z jedzenia łatwo kontrolować. Wymarzone wakacje mogą się nie udać, ale ulubiona czekolada nigdy nie zawiedzie.
Dlaczego od słodyczy najszybciej się tyje? Czemu na widok reklamy hamburgera robimy się głodni? I czemu najzdrowszą dietę mają… więźniowie? Rozmawiamy z Dariuszem Kortko i Judytą Watołą, autorami książki „Słodziutki. Biografia cukru”
JW: Jedzenie to najłatwiej osiągana przyjemność. Wszystko inne wymaga wysiłku, choćby seks.
DK: Gdy w początkach okupacji w Warszawie życie się waliło, cukiernie pękały w szwach.
JW: Dlaczego jedzenie słodyczy tak szybko prowadzi do nadwagi? Bo kalorie z cukru są najłatwiej przyswajalne. Jeśli zjemy brokuły albo ziemniaki, to zanim nasz organizm wydobędzie z nich węglowodany upłynie sporo czasu. A jak zjemy coś słodkiego, to cukier będzie krążył we krwi już po 20 sekundach. I się odkładał.
Opisujecie w książce eksperyment, w którym szczury rzucały się na sernik, mimo że były za to rażone prądem. Nie były głodne, chciały słodkiego. Znam osoby, które są gotowe umrzeć, byle zjeść czekoladę.
JW: I cukier faktycznie może ich do śmierci doprowadzić. Ludzie otyli na ogół nie żyją długo. Długo, powyżej 85 lat, żyją osoby pogodne i raczej szczupłe. Otyli mają cukrzycę, miażdżycę, siada im kręgosłup, bo ma za dużo do dźwigania. Wszystko szybciej się psuje.
Czy jedzenie cukru można sobie jakoś obrzydzić?
JW: Nie da się. Możemy nie palić papierosów, nie pić alkoholu, i będziemy żyli. Ale bez jedzenia nie da się żyć. I dlatego dużo trudniej jest poradzić sobie z nałogowym jedzeniem niż np. nałogowym paleniem.
Ale jeść można różne rzeczy. Nie muszą to być słodycze.
DK: Rzecz w tym, jak reaguje nasz organizm: dąży do tego, żeby zdobyć jak najwięcej energii w jak najprostszy sposób. Żeby ta energia była natychmiast dostępna. I cukier to daje. Czekolada daje energię natychmiast. Więc organizm mówi: super, fantastycznie!
JW: Jak jemy coś dobrego, to sygnał z mózgu, że jesteśmy syci, przychodzi dużo później, niż jak jemy coś, co nam nie smakuje.
DK: A cukier bardzo nam smakuje.
JW.: Cukier nie zrobiłby aż takiej kariery na świecie, gdyby po prostu nie był smaczny. On pobudza ośrodek przyjemności.
DK: Ten sam, co seks.
W dodatku jak zjemy zdrowe, ale niezbyt dobre, to często jeszcze poprawiamy tym batonem. Żeby sobie osłodzić.
DK: Mamy nadmiar jedzenia. Jest wszędzie, na wyciągnięcie ręki. Jesteś głodna – wystarcza minuta i jesz. Batonika, kanapkę, dobry obiad.
JW: Profesor Leszek Czupryniak, diabetolog, który był jednym z naszych rozmówców, użył takiego porównania: kiedyś, żeby człowiek się najadł, musiał ileś czasu biegać za mamutem. A dziś otwiera lodówkę i ma trzy mamuty. Jedzenie jest tanie i łatwo dostępne. I to jest nasza zguba.
Profesor Czupryniak podsuwa rozwiązania, jak jeść mniej. Np. lodówka powinna stać u sąsiada. Albo powinniśmy jeść nago i przed lustrem.
JW: Ma też inne pomysły, na przykład, żeby jedzenie uciekało nam w sklepie, żeby windy i ruchome schody były tylko dla starszych i matek z dziećmi.
Profesor twierdzi też, że najlepszą, najzdrowszą dietę mają więźniowie.
JW.: Bo w więzieniu je się regularnie, zbilansowane posiłki.
DK: W dodatku niedobre!
JW: Tam się nikt nie obżera, za to codziennie jest spacer.
Ale nikt by nie chciał tak żyć.
DK: Ale to działa. W więzieniu jest przymus. Nikt nie chodzi podjadać do lodówki.
Czyli na wolności i bez super- silnej woli jesteśmy zgubieni.
DK: Tak.
skróty pochodzą z artykułu:
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,23075959,jesc-nago-i-przed-lustrem-byc-moze-to-jedyna-metoda-zebysmy.html#Z_BoxLSImg